Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 23 stycznia 2015

Uroki Bretanii.

Kolejna porcja fotek z Bretanii.
Tym razem chciałem podzielić się samymi perełkami, 
które ta kraina ma do zaoferowania.

Megality, czyli prehistoryczne formacje kamienne
ciągną się kilometrami i zajmują całe pola. To po prostu trzeba zobaczyć.
Zadziwiające, że człowiek prehistoryczny był w stanie transportować 
i precyzyjnie ustawiać te ogromne bloki skalne.








sobota, 10 stycznia 2015

Bretania - architektura sakralna.

Podczas zwiedzania Bretanii, mieliśmy okazję podziwiać wiele
pięknych zabytkowych kościołów oraz detali architektury sakralnej.

W przeciwieństwie do polskich zabytków, które w większości zostały
mniej lub bardziej zniszczone podczas wojny, a później odbudowane,
tamtejsze kościoły pozostały praktycznie nietknięte przez całe stulecia.
Nadszarpnięte przez erozję kamienie, pokryte mchem i porostami
sprawiają niesamowite wrażenie.

Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć przedstawiających perełki
architektury sakralnej znajdujące się w północnej Francji.











niedziela, 4 stycznia 2015

La Torche.

Dla przełamania poświątecznego zimowego klimatu kilka zdjęć z wakacji.

La Torche, to chyba najbardziej znany spot surfingowy w północnej Francji.
Tutaj też mieliśmy swoją bazę przez dwa tygodnie.
Trafiła nam się piękna pogoda i idealne warunki do surfowania.
W przerwach między łapaniem fal udało mi się zrobić kilka zdjęć.













środa, 26 listopada 2014

Zaczarowany Las.

Po dwóch miesiącach od wyjazdu do Bretanii, w końcu uporałem się z obróbką zdjęć.
Dzisiaj prezentuję pierwszą część materiału.

Północne wybrzeże Francji obfituje w piękne miejsca i krajobrazy.
Cała linia brzegowa usiana jest wspaniałymi plażami, na przemian z groźnie wyglądającymi klifami.
Wybrzeże to jednak nie wszystko co Bretania ma do zaoferowania. Warto zapuścić się w głąb
lądu, gdzie czekają stare zamki i inne zapomniane przez czas tajemnicze lokalizacje.
Podczas jednej z wypraw, całkiem przypadkiem natknęliśmy na niespodziankę nie z tego świata.

Okazało się, że w gąszczu lasów północnej Francji, znajduje się miejsce magiczne.
W środku pradawnego lasu znaleźliśmy zarośnięty mchem i glonami kamienny portal.
Ma on kształt okręgu i skrywa w sobie przerażającą tajemnicę.
W każdą noc, gdy księżyc jest w pełni, wychodzą z niego leśne potwory.
Nikt nigdy nie widział żywego stwora przemykającego po lasach,
jednak dowody ich istnienia są ewidentne.
Jak się okazuje, jeżeli potwór nie zdąży wrócić do portalu przed świtem,
zmienia się w leśnego drzewca i zastyga w jednej pozie na zawsze... 














sobota, 26 lipca 2014

Red Bull Air Race - Gdynia 2014.

Red Bull Air Race, to cykl imprez, w których piloci akrobatyczni, lecąc 20m nad ziemią, pokonują tor między ustawionymi na wodzie pylonami z prędkością 370 km/h. W ten weekend jeden z wyścigów odbył się w Gdyni. To trzeba było zobaczyć - nic więc dziwnego, że na bulwar między Skwerem Kościuszki, a Kamienną Górą przybyły tłumy - tym bardziej, że impreza była mocno reklamowana, a do tego bezpłatna. 

Niestety organizatorzy nie poradzili sobie z tak dużym przedsięwzięciem. Pomijam fakt, że na wszystkich drogach dojazdowych tworzyły się gigantyczne korki. To było do przewidzenia, więc przezornie auto zostawiłem w domu i do Gdyni udałem się SKM-ką. Niestety tutaj też nie obyło się bez kolejek, ścisku i kołtuństwa. Podobno zostały wyznaczone dodatkowe składy, żeby rozładować tłok, ale w ogóle nie dało się tego odczuć. W drodze powrotnej jechaliśmy ściśnięci jak sardynki i przez kilka stacji musiałem trzymać mojego pięcioletniego syna cały czas na rękach, żeby mi go nie stratowali. Wstęp na imprezę, pomimo że darmowy, był jednak reglamentowany. Wejście na bulwar zostało odgrodzone bramkami, żeby ograniczyć napływ ludzi. No więc, albo robimy imprezę darmową, na którą mogą wejść wszyscy, albo płatną i odgradzamy się bramkami od darmoszki... Jak się dowiedziałem chodziło o to, że ze względów bezpieczeństwa został nałożony limit 70.000 ludzi, którzy mogą jednocześnie przebywać na bulwarze. Jeżeli ktoś przyszedł później, to musiał czekać, aż się zwolni miejsce, no i ludzie czekali... 

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o zupełnym braku zaplecza socjalno-kateringowego. Ponieważ niedawno byłem na imprezie "Cuda wianki" organizowanej właśnie na bulwarze w Gdyni z okazji nocy świętojańskiej i tam było pełno stoisk z jedzeniem, napojami i innymi atrakcjami, myślałem, że tutaj będzie podobnie. Niestety na Red Bull Air Race zaplecze socjalne ograniczało się do kilku osranych do granic możliwości Toi-Toi. Aha i jakoś nie pamiętam, żeby podczas cudawianków były jakiekolwiek ograniczenia co do ilości osób przebywających na bulwarze, a ludu nie brakowało.

Jeżeli chodzi o same zawody, to na pewno warte obejrzenia, z tym że była to atrakcja na góra dwie godziny. Wchodzisz, oglądasz, robisz foty i w drogę. Jeżeli jednak ktoś planował spędzić tam trochę więcej czasu, lub cały dzień, to moim zdaniem było to niewykonalne. Żeby skorzystać z Toi-toia trzeba było wyjść poza bramki, a powrót już wcale nie był taki oczywisty. Z jedzeniem czy piciem podobnie. My na szczęście nastawialiśmy się na te dwie godzinki i w zupełności nam to wystarczyło. Oskarowi bardzo się podobało, ale po dwóch godzinach był już zmęczony. Ja zrobiłem zdjęcia, a resztę puściłem w zapomnienie :)

Co do zdjęć, to wyszedłem z założenia, że 70.000 ludzi z aparatami + ci za bramkami, będą mieli bardzo podobne ujęcia - zależy kto jaką lufę założy. No więc ja postanowiłem użyć lufę zupełnie nietypową, bo Sonnara 120 od Pentacon Sixa, na przegubie tilt/shift, zapiętym do mojego D700, tak aby nieco wyizolować same samoloty z otoczenia. Oczywiście fakt, że całe to ustrojstwo musiałem ostrzyć ręcznie, nieco wpływał na komfort pracy przy pociskach pędzących prawie 400 km/h, ale kilka zacnych kadrów udało mi się ustrzelić. No i mam jakiegoś Longinosa, ale to już zupełna zagadka - przekonam się jak wywołam film :)




czwartek, 24 stycznia 2013

Surfing na Wyspach Kanaryjskich

Urlop już za mną, ale zostały wspomnienia i zdjęcia, którymi jak zwykle dzielę się na blogu. Na początku stycznia postanowiłem odpocząć od pracy i zimy, więc udałem się z rodziną na wakacje na Fuerteventurę by zażyć trochę słońca no i oczywiście surfować na bodyboardzie.

Dzisiaj prezentuję pierwszą część zdjęć z wyjazdu, w całości poświęconą surfingowi. Wszystkie fotografie zostały wykonane w miejscowości El Cotillo, słynnym surferskim spocie w pierwszy dzień pobytu, kiedy warunki do surfowania dopisały aż za bardzo, a fale były imponujące. Dla mnie tak duże fale to ogromne wyzwanie, tym bardziej że jedna z nich strasznie mnie skotłowała i w efekcie uderzyłem barkiem o dno. Przez następny dzień ledwo ruszałem ręką i do dzisiaj czuję ból w barku i plecach. Na szczęście kontuzja wykluczyła mnie tylko na jeden dzień i przez resztę wyjazdu surfowałem na mniejszych falach, walcząc z bólem prawej części ciała. 

Na zdjęciach 4-9 widać jak zmagam się z falami, na pozostałych zdjęciach uwieczniłem lokalnych surferów, którzy mieli naprawdę duże umiejętności i robili z tymi falami co chcieli, nic nie robiąc sobie z ich rozmiaru.